Nie wiem, jak mogłam wcześniej przeoczyć ten film, ale dziękuje losowi, że niedawno natknęłam się na ten film i postanowiłam obejrzeć.
A oglądałam cały film jak zaczarowana. Jest magiczny, przejmujący, porywający.
Ma wszystko to, co tak bardzo uwielbiam w filmach
-trochę humoru
-dużo wzruszeń
-narastające napięcie
-PRZEBOSKA muzyka ("Sugar Baby Love", "Feelings", "Children of the Revolution"... ahhh. Te mi utkwiły w pamięci, ale oczywiście reszta utworów też jest boska)
Cillian Murphy stworzył postać do schrupania jak ciasteczko. Po prostu uwielbiałam "Kicię" od samego początku. :) Przez cały film naprawdę zdobył moją sympatię i miałam ochotę przytulić go w najgorszych momentach. Jest to postać trochę jakby nie z tego świata, zagubiona, potrzebująca miłości - zarówno matczynej jak i innej. Nic tylko się wzruszać...
Po prostu uwielbiam wystawiać oceny 10/10, gdy już na samym początku filmu, wiem, że wystawię tą ocenę.Tak było i tym razem. Wreszcie nadszedł ten moment, bym dodała i "Śniadanie na Plutonie" do listy moich perełek. A ten film jest jedną z większych perełek w moim filmwebowym naszyjniku.
Podzielam twój entuzjazm :) Dopiero co obejrzałem ten film.. też dziwię się że go dotąd przeoczyłem... Może dlatego że nie miałem jakoś ochoty zagłębiać się w pryzmat transwestyty... To był błąd - przecież np. Priscilla królowa pustyni też była wspaniała... To banalne ale podzielam każde słowo które tu napisałaś.
Fantastycznie to wszystko zostało razem połączone, co wydawało mi się ryzykowne - bo jak sprawić by film osadzony częściowo w realiach konfliktu irlandzko brytyjskiego - choć znośnie i nie jakoś w przesadnie udramatyzowany sposób opowiadał o losach transwestyty. Udało się dużo więcej. Dla mnie to "świetnie wypieczona" opowieść o najpiękniejszych cechach ludzkich, o miłości oczyszczonej z trywialności, czy płytkiej ckliwości tylu innych filmów... Resztę powtarzałbym po Tobie.
Ten film to klejnot. 10/10