Pierwszy film, który wyłączyłem zanim obejrzałem do końca. Nie wytrzymałem do 1 godziny. Nie wiem nad czym te zachwyty.
Trudny temat,i nie moje klimaty więc trudno mi było usiedzieć na miejscu ale wytrwałem i przyznam się,że nie żałuję.
Mi też było ciężko dotrwać, ale jakoś wytrzymałem bo takie mam założenia... bez tego nie oceniam ;)
Oceniłem dość nisko, ale zdaję sobie sprawę iż osoby które są zainteresowane tym tematem mogą znaleźć w nim ciekawe sytuacje, dialogi i wyżej go ocenić.
Mnie nie poruszyła ta historia...
Ja sama miałam problemy z wytrzymaniem do końca. Po godzinie chciałam dać sobie spokój, ale nie lubię potem oceniać czegoś, czego nie obejrzałam do końca. Chociaż czasem jest mi ciężko przecierpieć (w tym wypadku) aż dwie godziny...
Strasznie, strasznie, strasznie nie lubię Murphiego, jest w nim coś irytującego. Trudno jest mi oglądać filmy z nim (szczególnie te, w których gra główne role), chociaż zawsze mam nadzieję, że być może tym razem moja opinia o nim zmieni się na lepsze. Niestety, nie tym razem.
Ten film jest... dziwny. Przeszkadzała mi "zbyt wymuskana" postać Patricka (przekolorowana), przeszkadzał mi wątek księdza, wplątał się w to wszystko jeszcze wątek Charlie (a ja pytam - po co??), coś tam było jeszcze o rewolucji... Litości. Zamiast dobrego filmu wyszła jakaś mdła papka.
I nie rozumiem, na co Neesonowi była potrzebna ta rola.
to ma do siebie ten sposób narracji. W filmie to główny bohater opisuje swoje wspomnienie i przeżycia, więc przedstwiany świat jest przefiltrowany przez jego umysł, sposób myślenia, poglądy. Według Ciebie wychodzi z tego "mdła papka", lecz ja uważam, że pomimo swej naiwności główny bohater dokonuje wielu trafnych spostrzeżeń.
ja tam bym nie dotrwała do końca większości filmów, jakie obejrzałam, na szczęście na komputerze można oglądać na raty :-))
jak mógł Ci przeszkadzać wątek księdza? To chyba jednak istotne, pokazuje obłudę wiernych
ja bardzo lubię filmy LGBT, ale ten jest moim zdaniem zbyt cukierkowy, a postać Kitten w ogóle nie przekonuje. wydawała mi się parodią transwestyty czy transseksualisty, a nie jego prawdziwym odzwierciedleniem.
Zgodzę się. Kitten jest tak irytująca, bezczelna (w młodości), dziecinna, nieprzytomna, sztuczna, że nudziła. Miała o tyle szczęścia, że spotkała interesujących, dobrych, czy wrażliwych ludzi na swej drodze. Być może ta infantylność dawała jej jakoś przetrwać w tym 'prawdziwym okrutnym świecie', nie wiem. Być może ten 'cukierkowy' świat był przedstawiony z punktu widzenia umysłu Kitten, nie wyszło. Być może ona była po prostu 'popieprzoną' osobą, bo jej orientacja jakoś nie tłumaczy jej idiotycznych zachowań.
Wolałabym już coś posłuchać o tym niedokończonym wątku rewolucji. Ale to też było nudne.
Hejhej, nie rzućcie się na mnie z widłami, że mam coś do 'trans'. Bo nie mam, a w tym co rzekłam, nie to miałam na myśli.
Ale ten film miał mnie z założenia a. rozbawić b. wzruszyć. Ani to ani to. Głównej bohaterki nie da się polubić. Fin.
Mnie również się nie spodobalo. Nie pojmuję, jak mozna nazwać Kicię "sympatycznym", jak to mówi opis fabuły. Patrick byl bezczelny, pyskaty i uważał, ze świat ma znosić jego chamskie zachowania tylko dlatego, ze jest inny. Wyjątkowo antypatyczna postać. Film robi w zasadzie kolo pióra transwestytom czy transseksualistom, bo kreuje wizerunek transa jako bezczelnej rozpieszczonej królewny która ma wszyskich w d., wydyma usta i mówi "Whatever".
Sam film jest bardzo nierówny, fabula miota się jak cma w szklance, podąża to tu, to tam, nie wiedząc dokąd. Gdy już coś zaczyna się dziać ciekawego, nagle wszystko zmienia front i wracamy na nudne podwórko - jak mówi Fitu. Naprawdę, jedyne co mnie tutaj przekonuje to muzyka oraz rola Gavina Fridaya.
Ten film wyraźnie pokazuje że życie gejów, lesbijek, transwestytów itp. jest nieszczęśliwe. Bohater może i był sympatyczny, ale po prostu był chory psychicznie, nie potrafił się kompletnie przystosować. Dziwie się, że wogóle przeżył w takim środowisku.
Nie wiem już sam czy ten film w zamiarze twórców miał być parodią, atakiem na Kościół, dramatem czy czymś innym jeszcze, dla mnie pokazywał on zagubienie głównego bohatera. Widać wyraźnie, że na zaprzeczeniu naturze nie można zbudować szczęśliwego życia i związku z 2-im człowiekiem.
Jedynym chyba plusem tego filmu było to, że 1 z bohaterek w ostatniej chwili zrezygnowała z aborcji; odebrałem to jako pozytywne przesłanie.